środa, 23 listopada 2011

moher

Takie mam:
Kolor trochę jakby bardziej niebieski ,o! wiem, stalowy- 3 motki  wyszperałam kiedyś w SH, nie bardzo wiedząc, co z tego powstanie. Poleżały sobie w szafie i nabrały mocy urzędowej, sezon na  prezenty sie zaczął, więc i ja produkuję. Dla kogo o tym sza, a co to pokażę po wręczeniu (albo za Mikołaja, albo pod choinkę, zleży jak robótka będzie mi szła.) Pierwszy raz robię z moheru i gdyby nie to, że ładnie wychodzi: 
-czego być może nie oddaje powyższe zdjęcie, to bym się już zniechęciła. Drutuję na piątkach, ale to się nie chce przeciągać oczko przez oczko, a to się w motku kupy trzyma, tak że o szybkiej produkcji nie ma mowy.  

Ładny i ciepły z włosem, naturalny - co się tak czepili tego moheru że ma nie za fajne konotacje?

Granat się kończy powoli ale modelka (nawet ta zastępcza) strajkuje i nie chce przyjechać aby na niej przymierzyć. Robię zatem w ciemno całość i jak wyślę to się okaże, czy pasuje. 

Pozdrawiam i miłego popołudnia życzę

sobota, 19 listopada 2011

DYNIOWO MI

Nie wiem jaki to gatunek, (może to ta, co się kareta z niej zrobiła w "Kopciuszku"?), ale wyglądała ładnie, dostojnie: 
Z tej oto królowej warzyw i z jabłek, których prezentować nie będę, zrobiłam dżem. Przepis, a raczej pomysł zaczerpnęłam stąd, jednak proporcje (po dwóch próbach, których efekt mi nie odpowiadał,) zmieniłam po swojemu: objętościowo: 2 porcje jabłek, 1 porcja dyni i cukru na oko:)

No dobra, na 5 litrowy garnek jabłek dałam jakieś 75 dag cukru. Dusiłam osobno, połączyłam w jedno, smażyłam już przyprawione cynamonem, imbirem i goździkami, aż bulgotało parząc mi ręce, dodałam cukier, a na koniec sok z 2 cytryn. (Cytryny podgrzać zalewając na 10 min wrzątkiem, i pokroić wzdłuż - więcej soku można w ten sposób otrzymać.) Przekładając do słoików wybierałam goździki, aby nie dominowały zapachem  po pasteryzacji. Pasteryzowałam na małym ogniu 25 min.
Efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania, PYCHA po prostu i kolor cudny. Szkoda tylko, że mało tej cudownej proporcji wyszło, następna partia, która czeka na zasłoikowanie jest w proporcji: dużo jabłek i mało dyni z braku tej ostatniej. 
W razie jakichś niejasności pytajcie, odpowiem.

A co na drutach mi siedzi? Otóż granatowe do zawiązywania z modelką na odległość. Ciekawe, ile razy będę teraz pruła, ażeby trafić w rozmiar:) 

Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę

wtorek, 15 listopada 2011

Co tu upiec jesienną porą?

No dobrze, będzie kulinarnie, żeby nie było że czytelnik ma włóczki jeść; dam trochę strawy a raczej pomysł na nią.
Wykonałam to cudo w niedzielę, na szerokiej blasze (ok 30 cm x 40 cm) w proporcjach następujących:
Ciasto kruche:
5 szklanek mąki,
9 łyżek cukru pudru
1,5 margaryny,
1/4 kostki smalcu.
1 cukier waniliowy - duży 20g,
7 żółtek,
2,5 łyżeczki proszku do pieczenia
zagniotłam kruche bardzo szybko tyle żeby tylko się połączyły składniki, (dodałam jedno białko bo się nie chciało połączyć)
i wstawiłam na 4 godziny do zamrażarki w worku dzieląc na mniejszą i większą część, do worka wkładając  najpierw mniejszą a później większą.
masa jabłkowa
Jabłka obrane poszatkowane na grubych oczkach podsmażyłam z cukrem, cynamonem i sokiem z cytryny. odcedziłam na durszlaku i położyłam bezpośrednio na  większej części ciasta (którą wyciągnęłam z zamrażarki po obraniu jabłek) wyłożonej na blasze.
Piana 
Ubiłam pianę z pozostałych białek dodając 2 łyżki cukru pudru i kisiel cytrynowy. Na masę wyłożyłam pianę a na pianę potarłam na grubych oczkach mniejszą część ciasta, które zostało w zamrażarce.
Wstawiłam do piekarnika(gazowy) nagrzanego do 150 st  na wyższa półkę i przy 190 st zmniejszyłam gaz. Piekłam ok. godziny (duża blacha).
Zostało zjedzone szybko, ostatni kawałek fotografowałam wczoraj.



 Smacznego.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Chwalę się:

Skończyłam właśnie krótkie wdzianko z długimi rękawami zawiązywane pod biustem. Roboczo nazywałam to  bolerko, ale nazwa nie do końca oddaje charakter dzieła. Zresztą sami oceńcie:
Z efektu końcowego jestem bardzo zadowolona, jak i z tego, że włóczki wystarczyło na styk. Wykonałam też własnoręcznie metkę: 
żeby nie było:)
Rękawy miały być bufiaste nad łokciem i zawijane nad nadgarstkiem - wyszło tak:
Bufki nie widać, ale zapewniam, że jest. Zdjęcia na ludziu jak najszybciej, jak tylko poczta zadziała sprawnie (ta tradycyjna, bo dzianinę wysyłam do pewnej damy, a później ta elektroniczna ze zdjęciami).
Robiłam  bez zszywania, na drutach 4,5 mm, rękawy na okrągło na drutach 40 cm. 
I jak Wam się podoba?

sobota, 12 listopada 2011

trzy opaski

Wykonałam je jakiś czas temu na specjalne zamówienie, do teraz zostały nieodebrane, więc postanowiłam się nimi pochwalić. Jako pierwsza została zrobiona ta: 
Jeszcze nie pochowałam nitek bo nie wiem, czy będzie pasowała na głowę zamawiającej. Jestem przygotowana na rozprucie szwu i ewentualne dorobienie brakującej części. Opaska w założeniu ma podtrzymywać włosy rozpuszczone, więc w części niewidocznej zrobiłam jakieś 5 cm rząd prawych, rząd lewych,(ścieg francuski?) co pozwoli się dzianinie rozciągnąć.   
Kolejną opaskę, którą chcę zaprezentować, wykonałam korzystając ze wzoru na szal Sonweko, jaki stworzyła Iwona z Drutoterapii . Niestety zwija się po bokach i nawet blokowanie opasce nie pomogło(gdybym jednak skorzystała z rad Iwony do końca, i zrobiła po bokach 3 oczka na lewo, nie zwijałoby się) a wygląda tak:
He he, mały zong, fotka jest wykonana na lewej stronie robótki, ale widać mniej więcej o co chodzi.

A trzecia? Trzecia jest, jak widać, mojego nie do końca doskonałego pomysłu, dziergana przy jakimś filmie z włóczki radosnego pochodzenia. 
A radosne pochodzenie włóczki? Otóż podczas mojej długiej nieobecności w domu (wyrwałam się na cały tydzień) Dziecko i Luby wyszperali na strychu włóczek różniastych dla mnie wór wielki. I kiedy mnie Dziecko już  wyściskało mówi: "mamy dla ciebie niespodziankę" i pokaźny wór targa z szafy. Trzy razy się pytało Dziecko później czy się cieszę z niespodzianki-jak tu się nie cieszyć? 

Wszystkie opaski robiłam na drutach 4,5 mm; o włóczkach brak danych technicznych, jedynie emocjonalne:)
Zamawiającą nawołuję publicznie: przyjedź i odbierz, bo wystawię na Allegro.




czwartek, 10 listopada 2011

z dwóch niepozornych gałek

które wygrzebałam w moim ulubionym lumpeksie powstaje w bólach i baaaaardzo powoli krótki ogoniasty do zawiązywania. Jakież było moje zdumienie, gdy po skończeniu jednej  kulki dotarłam do banderoli włóczki: 

Anilux, wełna 100%.  Na odwrocie zaś widnieje blada  tajemnicza pieczątka, zawierająca skład tej włóczki: 21% A  4%P.A  75% W. Zgaduję, ze wełny jest 75 % a reszta na razie pozostanie dla mnie tajemnicą. Podejrzewam, że jest to tzw. etykieta zastępcza a włóczka pochodzi z trudnych czasów kiedy nie było Teleranka. 



Trochę jest mi głupio, że się na niej nie poznałam -  ale w końcu co, jestem bardzo początkującą drutowniczką, dziergam  jakoś od pół roku i mogę się jeszcze nie znać. I właśnie, chcę, żeby o tym był ten blog, ale wybaczcie, że będę populistką i wbiję tu coś kulinarnego, na specjalne życzenie Z.

Miłego dnia

środa, 9 listopada 2011

na dobry początek

coś prostego:
3 jajka,
3 łyżki mąki,
szczypta soli,
1 parówka pokrajana w plasterki
szczypta curry,
szczypta papryki słodkiej
Białka zmiksować z solą na sztywna pianę, dodać żółtka, zmniejszyć obroty, dodać mąkę,  masę wylać na rozgrzaną patelnię z 2 łyżkami oleju. Plasterki parówki umaczać w curry i papryce i zatopić w masie będącej już na patelni, najlepiej żeby ciasto przykryło lekko parówkę. Zmniejszyć ogień i(teraz będzie trudne) gdy będą się pojawiać bąbelki, przewrócić na drugą stronę pochylając lekko patelnie. Złamie się (tym się nie przejmujemy) ale i tak pyszne wyjdzie.

Blog zaistniał na specjalną prośbę :).sama nie wiem o czym dokładnie będzie.
Witam ewentualnych czytelników, zostawiajcie ślad w komentarzach.