Wreszcie się zebrałam i skończyłam Bielucha. Tzn skończyłam go już dawno, jeszcze w Rymanowie nawet wtedy nitki pochowałam, ale czekał sobie cierpliwie na blokowanie, nie wołał jeść, i był bardzo grzeczny. Ale się doczekał. Wiec go jeszcze "ciepłego" obfociłam i proszę:
Całość robiona w jednym kawałku, bez szwów, co na rękawach jest dużym wyzwaniem jak dla mnie, zatem drugiego takiego już chyba nie zrobię.
Dół i rękawy wykończone ząbkami, dekolt prosty, bez ozdób ani wykończenia szydełkowego, tak ma po prostu być. Nawet metka jest, a jakże, z napisem: "Ewica", (choć napisu nie widać) żeby nie było, że "tymi ręcami" to robiłam:)
A u mnie nie drutowo, jakoś pora roku nie sprzyja, dużo zajęć na działce, i mimo, że nadal bez pracy (co mi bardzo doskwiera), to za druty się nie łapię. znalazłam sposób jak przechytrzyć blogerra, żeby przyjął zdjęcia: otóż z komputera nie chce przyjąć ale już z Picassa owszem, więc umieszczam fotki tam i później już do Was. Zaraz dodam plastusie. Pozdrawiam