Kwiatka nie ma i chyba nie będzie, z powodu braku umiejętności szydełkowych. A i włóczki mało zostało
a mam chrapkę na nią w związku z tą świeżo pofarbowaną (hura!!!!! udało się!) wełną:
Bardzo mi się podoba połączenie kolorów: rudego, ewentualnie ceglastego z ciemno - oliwkowo - zielonym, więc resztkę ciemnozielonej włóczki zachowam na drugą wersję tej czapki, z którą się zmagam obecnie. Jest to Escargot, link do tego kapelusika wynalazłam na jednym z blogów, nie pamiętam już którym, odnalazłam blog autorki wzoru i tłumaczyłam sobie co tym pisze przez Tłumacz Google, i to na szybciora, więc mam o tym mgliste pojęcie, jedynie udało mi się zrozumieć że wiele razy próbowała i pruła zanim wyszła dobra spirala.
A moje zmagania są takie, że nie znając w ząb angielskiego (przecież wzór jest porządnie rozpisany w języku angielskim) nie chcąc zawracać nikomu głowy z tłumaczeniem, kombinuję sama jak to jest zrobione. Zapisane zdjęcie na dysku otworzyłam w Paint'cie i narysowałam kreski na spirali tak jak się układają "warkoczyki" ściegu pończoszniczego, co pozwoliło mi się zorientować, ile oczek jest "zgubionych". i tak, już trzeci raz prując, nie robiąc notatek dla potomności dziergam Escargot'a. Jest to przyjemne, jest satysfakcja z własnych osiągów.
Wersja druga wyglądała tak:
Ale spirala mało się skręcała wiec sprułam i robię raz jeszcze. Jak się podoba połączenie kolorów?
Pozdrawiam serdecznie i życzę miej niedzieli :)