sobota, 29 grudnia 2012

radość gwiazdki - wygrany konkurs

Witajcie kochani!
tak długiej przerwy w blogowaniu chyba najwierniejsi czytelnicy nie zdzierżą.
przepadłam na całe dwa miesiące nie miałam co pokazać- nie dziergałam nic, gwiazdki frywolitkowe wykonałam w ilości marnej,(te mniej idealne zawisły na choince) te idealne - sztuk 2 - poszły jedna do mojej Pani Doktor, druga do Dobrego Duszka, ale innego niż ten co zamawiał ich 30. Zaś to zamówienie na 30 frywolitkowych gwiazdek nie zostało nawet przyjęte ponieważ nie miałam czasu na przyjemności: na druty ani igłę.
Przygotowania świąteczne, zwłaszcza ten ostatni etap też były na ćwierć gwizdka bo  mój Synek uznał za stosowne zapaść na zapalenie płuc. dlatego jedynie na początku adwentu udało się jak jeszcze był zdrowy upiec piernikowe figurki, które czekały na święta w dużym słoju. a jedną z takich gwiazdek, które zawisły na sztucznej niestety choince,


wycinaną przez Syna zgłosiłam do konkursu w swetrach doroty i wiecie co????
Wygrałam!!!!
Wygrałam 10 motków fajnej wełny w ulubionym przez syna kolorze niebieskim! 
Moja radość, gdy wieczorem przeglądałam blogi, była nieziemska! Skakałam i się śmiałam jak dziecko:) Teraz spieszę wysłać Dorocie adres i się komentarzem przyznać w komentach, ze to ja. 
Pozdrawiam Czytelników - cieszcie się razem ze mną :)  

czwartek, 8 listopada 2012

Pierwsza gwiazdka

frywolitkowa w moim wykonaniu:

nie jest może doskonała, idealna, równa ale JEST i jest  MOJA:)
Korzystałam z kursu Koronczarki oraz tych porad (Middia) w kwestii łączenia a także wykorzystałam zamieszczony na stronie sklepu wzór. Nigdy wcześniej nie robiłam frywolitek, więc jest to dla mnie coś nowego.  Porywałam się na gwiazdkę jaką zrobiła Dana ale to za trudne się okazało, za nic nie mogę rozgryźć patrząc na zdjęcie, nawet w zbliżeniu, jaka jest kolejność łuków, czy też kierunek pracy- nie wiem, jak to się fachowo nazywa. 

Już Dobre Duszki zamawiają 30 takich na Mikołaja, a ja jak??? Przecież to dopiero pierwsza, nie wiem czy zdążę, i czy wydolę.
 Podczas splatania tej gwiazdki słuchałam namiętnie i w kółko  piosenki Amy Winehouse, "You Know I'm No Good"- nie wklejam filmu, bo sama nie lubię jak u kogoś coś gra. A piosenka cudna, podoba mi się bardzo, i szkoda mi trochę, że odkryłam ją dopiero teraz. Komu się jeszcze podoba, ręka w górę!
 Teraz będę miała dylemat, czy druty czy igła:) ale lubię mieć takie dylematy.
Dzięki za odwiedziny- jest ich coraz więcej, miło.

wtorek, 6 listopada 2012

Udało się!!!!

Zrobiłam pierwsze w życiu skarpety:

Oczywiście nie wytrzymałam do Mikołaja, a ponieważ trzeba było mierzyć na tę dostojną stopę nr 44, projekt stracił wszelkie znamiona niespodzianki. Dlatego też  prezent został wręczony i już dziś skarpety pojechały "do pracy". Po cichu się przyznam, że w pierwszej na palcach  z jednej strony powstały wywietrzniki: 


i tylko z jednej strony- nie wiem co robiłam nie tak, przerabiałam raczej razem z owijką (no chyba żeby nie- powiedzcie Mądre Głowy, co schrzaniłam?),a zagapiłam się i kiedy już skończyłam piętę tej pierwszej nieszczęsnej z wywietrznikiem  spostrzegłam owe mankamenty i było mi żal pruć. Dlatego taka fuszerka poszła w świat i jeszcze się publicznie do tego przyznaję. 
Pomimo to, Mąż chyba zadowolony, siedział w nich dziś relaksacyjnie:

i pozwalał robić zdjęcia. 


A mnie natchnęło na frywolitkę: znalazłam w starych Babci mężowej szpargałach doszyciowych igłę długą grubszą raczej, tempo zakończoną, wiedziona instynktem odgadłam, ze to do frywolitki właśnie. Nauczona kursem na Koronczarki kiklam pierwsze supły: 
ale coś się podziało i tych fotek mi nie wstawia, może dobrze, bo to 3 łuki koślawe jeszcze. A ambicje mam zrobić gwiazdki- śnieżynki na choinkę:) znów: trzymajcie kciuki. 






środa, 31 października 2012

Wyszperałam

w szmateksie dwa motki wełny norweskiej:
w kolorze białym. Kłębki, jak to nazywa mój Sześciolatek, czekały krótko i już się zabieram za Projekt Skarpeta. Dla Męża pod choinkę albo na Mikołaja jak zdążę- są (będą)  to moje pierwsze skarpety. Korzystam z tego kursu u Anonimowych Włoczkoholików, jak na razie jest czytelny a ja mam tyle udziergu: 
i muszę sie Wam pochwalić, że wychodzi, wychodzi, wychodzi!

Stare porzekadło głosi: nie chwal dnia przed zachodem słońca, ale ja jestem z tych niecierpliwych, a wiem, że tam daleko, w Papenburgu, w Paryżu , na Wyspie L. i nawet w dalekiej Szkocji (Kircadly) i jeszcze w innych miejscach, o których mi nie wiadomo, czytają i lukają, co czynię, dlatego się chwalę.
Życzcie powodzenia i wytrwałości.

niedziela, 28 października 2012

Szary dwustronny szalik,

który z racji kolorów być może spodoba się Pimposhce, podpatrzyłam u Wiewiórki w tamtym roku.

- w mojej wersji jest to małokropek:)
 Miałam go "w kolejce" aż się doczekał. Wprawdzie rozpoczęłam go jeszcze w marcu, aby nie zapomnieć, że taka fajna robótka jest na sezon zimowy, a na lato zajęłam się innymi projektami. Osoby które dziergają po wyspiarsku, a wiec nitka w prawej ręce będą miały chyba z tym łatwiej. Mi się te nitki plątały aż dokonałam epokowego odkrycia: nitka koloru "przodu" prowadzona jet u mnie zza ucha:
natomiast koloru z "tyłu " na lewym palcu wskazującym. Normalne chyba, że dziergając nadwyrężyć sobie można palec, ale żeby ucho? a mi się właśnie nadwyręża, i ulubiony rozmiar drutów 4,5 jest długo uwięziony w tym właśnie szaliku, bo dziergam tego po kilkanaście rzędów dziennie, zatem idzie opornie.  
Pozdrawiam zimowo:)

wtorek, 9 października 2012

Jak robiłam kapcie z włóczki

Na prośbę  Czytelniczki postaram się przybliżyć jak zrobiłam te pantofelki:
jest to rozmiar ok 38, nabrałam 30 oczek zwykłą metodą ale tak, aby pozostało włóczki 16x długość nawinięcia dokoła dłoni, ta nitka będzie potrzebna na zrobienie tyłu pięty. 30 oczek przerabiałam następująco: 9 lewo, 1 prawo 10 lewo, 1 prawo, 9 lewo.Takim wzorem przerabiałam do rozpoczęcia się śródstopia, (trzeba sobie do stopy przymierzyć długość nie przejmując się ze wychodzi za wąskie) od tego momentu dodałam po jednym oczku co 2 rzędy przez 4 rzędy, (żeby nie było za wąskie), oczko z narzutu przekręconego, aby nie było dziury.Dodawałam z jednej strony, wewnętrznej strony stopy. Po tych dodaniach przeszłam na ściągacz, i ściągaczem robiłam do miejsca gdzie zaczyna się palec duży. (Zrobiłam troszkę mniejsze, bo się dzianina naciągnie.) Zszyłam ściągacz złożony na pół niezakończony , prosto z drutów. Powstał czubek. Z tyłu na jednym z boków tych 9 oczek nabrałam oczka z włóczki, którą zostawiłam, i przerabiałam dżersejem (z jednej str prawe z drugiej lewe) tył pięty zahaczając o podeszwę -co 2 oczka podeszwy zahaczyłam oczko na prawej str robótki (a lewej pantofla), które później przerabiałam razem z brzegowym, aby się tył pięty nie rozszerzał i trzymało się razem.  pokaże to na zdjeciu jak to wychodzi u mnie, niewiele widać z racji cieniowanej włoczki, ale strzałkami (trochę koślawe:) zaznaczyłam miejsca zahaczenia. 

(w środku kapcia pluszowy piesek- wystaje mu ucho)


Kiedy już doszłam do końca podeszwy, zszyłam z drugim bokiem w miejscu nabierania nań oczek niezakończone oczka. Już był gotowy wąski  pantofelek, i żeby się na nodze ładnie trzymał, nabrałam oczka na całym jego obwodzie od palców zaczynając (nie urywając nitki ze zszycia czubka), i pilnując aby lewa strona się z lewą pokrywała ,obrobiłam dżersejem na około jakieś 3 lub 4 rzędy. Nabierałam oczka przy śródstopiu i pięcie pomijając co niektóre oczka  boków, aby obwód był ciaśniejszy. Zakończałam ściśle, aby stworzyć "efekt baletek". Drugiego robiłam symetrycznie. 
ufff...Mam nadzieje że jasno opisałam, jakby coś było niezrozumiałe pytajcie śmiało. Miłego dziergania i noszenia "ciżemek"


poniedziałek, 8 października 2012

Piękny weekend w Kraku i kapcie z włóczki

Cieszyłam się na ten wyjazd bardzo, aż na blogu napisałam:) Kto się spodziewa fotek z Wawelu i tym podobnych miejsc ten się zawiedzie. Żadnego Rynku nie będzie. Wyjazd był relaksacyjno-kulinarny: oderwać się na chwile i zrobić w wypasionej kuchni u mojej siostry gołąbki oraz wręczyć (albo wnożyć) włóczkowy udzierg ostatnio zakończony a także powłóczyć się po mieście wieczorem i z rana. Wszystkie obowiązkowe punkty programu zostały zrealizowane, gołąbki ugocone, zdjęć brak, bo w ferworze działań kuchennych nie było na nie czasu po prostu. Włóczenie odpracowane, w sobotę z rana zabrano mnie na Podgórze: skałki, laski, ścieżki a tu nagle Fort  31 Benedykt z połowy XIX w.:
to wieża artyleryjska z Twierdzy Kraków.
Zrobił na mnie wrażenie. 
i Kopiec Kraka (ominięty) oraz kamieniołom nieczynny już:
.

Do włóczenia zaliczyć też należy spacer nad Wisłę i po Kazimierzu: " bo kto widział żeby z nocą się nie liczyć..." 

Butki, ciżemki, kapcie zostały wręczone a na właścicielce wyglądają tak: 
i jest  ona z nich bardzo zadowolona. Liczne grono oglądało i wyrażało wyrazy zachwytu oraz chęć posiadania podobnych. Zatem szukam stosownych włóczek i siadam do dziergania, w drodze powrotnej z KRK w pociągu już popełniłam jedną sztukę, brakuje tylko kieszeni na wkładkę butową, wedle życzeń zamawiającej.

 Z włóczkowego frontu: mam dużo rozgrzebanych projektów: dzierga się Landrynka, ale powoli, syndrom drugiego rękawa się włączył i nie ruszy, chustę z braku sezonu zaniechałam, a zabrałam się też za butki dla dzidzia, będę odwiedzać koleżankę z synkiem i chciałam coś udrutować dla potomka. Butki dla niemowlaka chciałam wg własnego pomysłu, ale nie bardzo wyszło i będzie wielkie prucie: tzn małe, bo to mała jednak forma. Jestem taka Zosia Samosia, są pewnie gotowe projekty takich butków ale ja po swojemu muszę.  A teraz żegnam i pozdrawiam miłych Czytelników- pędzę czynić sałatkę z cukinii papryki i cebuli(własnogrządkowych)





piątek, 5 października 2012

jadę:)

jadę:) jadę:) jadę:) na weekend w fajne miejsce, a jak wrócę, to obiecuję napisać i pokazać jakiś włóczkowy udzierg.
Miłego weekendu:)

wtorek, 28 sierpnia 2012

Zaniechałam bloga na rzecz innych działań, wiec muszę to nadrobić.
Głupio tak zarzucić całkiem to miejsce, zwłaszcza że dużej liczbie znajomych podałam linka do siebie i w ten sposób (zamiast fejsa) wiedzą co u mnie.
Nie pisałam, ale dziergam, mało wprawdzie, bo lato i inne zajęcia się łapek czepiają, na przykład sałatka z cukinii:
jak będą chętni to podam przepis:)
fotek nie podpisuję, z czystego lenistwa, niech sobie kradnie kto chce.


Robię też cukinię a'la ananas, znalazłam przepis na pewnym blogu której autorce niniejszym dziękuję piknie jak nie wiem co:)
Jeśli o cukinii mowa, to muszę wstawić też to:


Jeny! jaki kolor natura dała, ja w zielonościach się kocham, i tak myślę sobie, żeby taka włóczka była gdzieś do kupienia!!!!
A jak przy włóczce to zdradzę, że dziergam chustę. Czarną z mieszanki moherowo akrylowej. Mam już z tej włóczki takie:
Jest to cardigan z krótkimi rękawami, nosi się świetnie, dyskretnie grzeje:) na biodrach użyłam wzorów estońskich tłumaczonych przez autorkę nieistniejącego już bloga wombart, wiec nie podlinkuję ich. (Swoją drogą szkoda, że blog został zamknięty, fajnie tam było.)

Chusta z tej włóczki powinna być milusia. A powstaje według wskazówek xhaftx, (od tej Blogowiczki się w ogóle dużo uczę:) i cieszę się że jest); wykorzystuję podobające mi się ażury, i teraz lilia wodna: prułam 3 razy i dopiero potem poszłam po rozum do głowy i wplotłam tam tzw linie życia, czyli po prostu nitki co któryś rządek, aby nie music pruć całego wzoru w razie W. Niestety, owo W następuje nader często. Oto początek chusty:
wybaczcie jakość zdjęcia, upięłam na wzorze i dlatego prześwietlone.


tyle na dziś, dziękuję za uwagę

piątek, 22 czerwca 2012

Bez zdjęć będzie. Drugi rękaw się u brązowej dzierga. Właściwie ja go dziergam, pierwszy się jakoś wydziergał sam.

Chcę tylko rzec, że ongiś jadąc autobusem (aby dojechać do Miasta Wojewódzkiego z miejsca zamieszkania potrzebuję pół godziny i jednego autobusu) dziergałam ów drugi rękaw, dosiadł się starszy pan, (zamówił  bilet młodzieżowy:)) a później przez całą drogę wychwalał moją pracowitość porównując mnie, czy tez moje "złote rączki" do pszczółek. Bardzo miło się gawędziło i okazało się że wspomniał sobie żonę własną, bo "też haftowała" - widać nitka + kobiece dłonie dla mężczyzn to wszystko "szycie":)


I zapeszył, nijako się nie mogę do tego drugiego rękawa zabrać. Jestem jakoś za bicepsem i ani rusz dalej. Pomocy! Motywacji!! Albo chociaż komentarza:) 

piątek, 8 czerwca 2012

Brązowa bluzeczka

Taka, o proszę: krótka pod biustem z troczkami do zawiązywania. dół wykończyłam ząbkami, których mnie nauczyła Antonina (tzn. sama się nauczyłam korzystając z jej wskazówek na blogu ). Ale wymyśliłam jeszcze żeby w rzędzie narzutów robić znów grubszymi drutami, zatem: całość na drutach 4 mm, dół 4 rządki na 2 mm, i narzuty na 4 mm. wiecie jaka to mordęga przerzucać się z cieńszych drutów na grubsze?  Ogromna.



 To zbliżenie na ząbki jest robione inna funkcją w moim starym  aparacie i oddaje najbliżej kolor sweterka:

Można by rzec, że jak jest korpus, to już z górki, zostają  tylko rękawy. Ale dla mnie to rękawy.  Robię je tak:

 sama doszłam do tego, żeby oczka obwodu rękawa podzielić na trzy i trzecią część przesunąć na żyłkę z tyłu. I powiedzcie, czy to się nazywa Magic Loop? Bardzo mi zależy, żeby jakaś doświadczona bardziej dziergaczka rzekła coś o tym. Wątpliwosci mi zasiał post Yadis , bo ona pisze że zapomniała jak to z tym magic loop jest. i nie kumam, zapomniała że sam on istnieje, czy jak się to robi. I jeszcze dręczy mnie inna obawa: a co jeśli jest prostszy sposób na drutowanie rękawów na okrągło a ja się masakruje z tym przesuwaniem? 



piątek, 1 czerwca 2012

będzie o wszystkim.
Zaczęłam jednak, mimo zarzekania się ze nie powtórzę już bolerka, bliźniaka Bielucha ale w brązie. Leżała sobie taka włoczka, sama nie wiem, skąd ją mam, i łypała okiem: zrób mnie:) Wiec dziergam,  w jednym kawałku od góry, za niedługo zostawię oczka na rękawy( może krótkie?) i polecę ww korpus i paski do wiązania. więc jeśli się ktoś martwił ze blog będzie niewłóczkowy to bez obaw, będzie włóczkowy. Ale nie tylko, ostatnio się wyżywam też kulinarnie, dość często popełniałam bułki drożdżowe z nadzieniem serowym. 


ciasto tradycyjne, ale nadzienie powiem jak robię:
ucieram kogel-mogel z 2 żółtek i cukru waniliowego oraz zwykłego(więcej objętościowo cukru niż żółtek), mieszam z 1,5 kostki sera białego i połową budyniu śmietankowego- sypki, w sensie nie ugotowany (duży taki na 3/4 litra mleka). Zostają białka, z których robię słabą pianę i maziam  nią bułki ułożone do pieczenia.

A tu proszę, tak mi zakwitł storczyk: 

na zdjęciu podczas pojenia, robiłam kilka ujęć aby jak najwierniej uchwycić kolor ale nie bardzo się udało, w rzeczywistości jest bardziej bardziejszy. 

Mówiłam ze będzie o wszystkim: taka mam spódnice

tzn widoki na spódnicę, o ile się zbiorę w sobie i wygrzebię z odmętów szafy starego łucznika. A że zbór mam jak ślimak starty, to może to potrwać, widoki widokują już od zeszłego lata a ja się nie zebrałam, teraz też nie za gorąco, a materiał to lekka bawełna więc na upalne lato w sam raz. Dopingujcie mnie:)

Mam gorączkujące dziecko w domu, które jak mu temperatura spadnie wytwarza takie cuda 


 z klocków lego przeznaczonych do budowania czegoś innego.
koniecznie pokazać muszę.  Dzięki za odwiedziny i pozdrowienia dla Czytelników posyłam. 

wtorek, 22 maja 2012

Bieluch skończony!!!

Wreszcie się zebrałam i skończyłam Bielucha. Tzn skończyłam go już dawno, jeszcze w Rymanowie nawet wtedy nitki pochowałam, ale czekał sobie cierpliwie na blokowanie, nie wołał jeść, i był bardzo grzeczny. Ale się doczekał. Wiec go jeszcze "ciepłego" obfociłam i proszę: 


 Całość robiona w jednym kawałku, bez szwów, co na rękawach jest dużym wyzwaniem jak dla mnie, zatem drugiego takiego już chyba nie zrobię. 
Dół i rękawy wykończone ząbkami, dekolt prosty, bez ozdób ani wykończenia szydełkowego, tak ma po prostu być. Nawet metka jest, a jakże, z napisem: "Ewica",  (choć napisu nie widać) żeby nie było, że "tymi ręcami" to robiłam:)




A u mnie nie drutowo, jakoś pora roku nie sprzyja, dużo zajęć na działce, i mimo, że nadal bez pracy (co mi bardzo doskwiera), to za druty się nie łapię. znalazłam sposób jak przechytrzyć blogerra, żeby przyjął zdjęcia: otóż z komputera nie chce przyjąć ale już z Picassa owszem, więc umieszczam fotki tam i później już do Was.  Zaraz dodam plastusie.  Pozdrawiam 

środa, 16 maja 2012

Przepraszam wszystkich tych, którzy tu zaglądali przez cały ten czas, kiedy nic nowego się nie pojawiało i widzieli owe wielkie nic.
Z sanatorium z Rymanowa z dzieckiem wróciłam, Bielucha tamże skończyłam (czeka on sobie na blokowanie- jak go już "wyglansuje" to będę lansować), i zapadłam w "czarnej dziurze obowiązków domowo-ogrodowych" do tego stopnia, że przez miesiąc drutów w ręku nie miałam. A najgorsze jest to, że nie ciągnie mnie do nich. Pomysły się w głowie rodzą i tam już zostają. To nie boli jak dawniej.
Wczoraj z Pięciolatkiem (który już mówi o sobie że ma prawie sześć) zastawiliśmy cały stół plasteliną
niestety blogger nie chce przyjąć zdjęć z dysku, wiec uwierzcie mi na słowo, że ulepiliśmy pieska, i miseczki dla niego, i budę, i Smerfa Ważniaka, i dwie róże: czerwona i herbacianą, i motylka i sama nie wiem jeszcze co.
Bardzo żałuję, że nie mogę dodać zdjęć, mam nadzieję, że szybko znajdę rozwiązanie problemu i wtedy dodam fotki naszych plastelinowych dzieł. 

piątek, 30 marca 2012

jak obiecałam,


Poszłam sobie po rozum do głowy i pisze do Was w Wordzie, a później przekleję to do bloggera. 
Dziecko śpi snem sprawiedliwego a ja zerwałam się wcześnie rano aby popisać maile i posta. Lubię się tak bladym świtem zerwać, jak jeszcze dziecko śpi i porobić coś na kompie. Moja Babcia mawiała: „ranek-panek”
Mam net podobno w budynku Zimowit, tam, gdzie dzieciątko ma zabiegi, więc nie muszę robić drugiej wyprawy po net -  do tej pory wyjście gdziekolwiek to było dwugodzinne przedsięwzięcie. Wszystko było po drodze nowe, a i dziecko nienawykłe do TAK długiego monotonnego marszu.
 a tu proszę, obiecana fotka ze spaceru:


Pogoda się nam zepsuła, rano  jakoś koło 6. padał śnieg, więc chyba będzie dziś zimno. Szkoda, że akurat teraz.
Dzieci jest dużo, cały turnus zjechał wczoraj, w pokoju zabaw piski i śmiechy a wśród tego wszystkiego siedzę ja i przerabiam drutami. Rękaw na drutach z  żyłką 80 cm przerabiam na okrągło. Więc więcej jest przesuwania oczek niż ich przerabiania, Nie lubię tego. A Wy jak robicie rękawy? Żeby wyszły na okrągło? Na pięciu drutach? Czy na 40 cm żyłce? I jak wychodzą? powiedzcie coś, drogie koleżanki dziergaczki.
Dzięki za odwiedziny:)

czwartek, 29 marca 2012

jesteśmy na wczasach....

czyli w sanatorium w miejscowości górskiej, Rymanowie Zdroju. Dziecko korzysta z zabiegów, ja ze świeżego powietrza, i drutów, bieluch ma szanse zatem na rękawy. Będę raportować i fotki też pokażę, ale później. Dostęp do sieci ograniczony, w innym budynku i mimo, że na własnym sprzęcie to płatny. Dziwne,czyż nie? Dzięki za wizytę i do następnego razu, obiecuje dłuższego posta, i zdjęcia.

piątek, 23 marca 2012

Niemoc

twórcza i ogólna. Dziecko nadal w domu, zatem mniej czasu na drutowanie, a i  inne zajęcia odciągają mnie od dziergania. Może ja po prostu nie lubię robić rękawów? Albo co?
Zaglądam na inne blogi i tam co chwila coś nowego. A u mnie? Bieluch ma jednego rękaw pół, Escargot leży niedokończony, a brakuje tylko górę pociągnąć - ach, jak ja nie lubię niedokończonych projektów! Leżą sobie w kąciku, cichutko, jeść nie wołają, ale to tylko pozory, bo gdzieś z tyłu głowy się wychyla taki jeden i szepce: "jestem jeszcze nie skończony!!!"
Jadę z dzieckiem do sanatorium, jeśli dzisiejsza kontrola pozwoli na ten obecny turnus, to niedługo będą  na łamach fotki z malowniczego Rymanowa Zdroju.
A tymczasem  jeszcze donoszę, że zaczęłam emżetkę, czyli dietę "mniej żreć". Postępy będę skrupulatnie notować na vitalia.pl. Trzymajcie za mnie kciuki.

czwartek, 8 marca 2012

Bieluch

na razie jako bezrękawnik zostanie dziś zaprezentowany:


 Skończyłam dół, cały obwód tułowia z ogonami wyszedł na ok 340 oczek. Nie wiem jak się dzierga chusty, nie miałam przyjemności, tam oczek jest dużo więcej, i pewnie ażury sprawiają, że nie jest to takie nudne. Tu zaś, zwłaszcza jak zmieniłam mój ukochany rozmiar 4 mm na 2, aby zrobić listwę:

ta mnogość oczek dawała się mi we znaki i nie mogłam doczekać się końca rzędu.
Teraz pozostaje zrobić rękawy i zaprezentować w całej okazałości. Tempo prac żółwie, a podejrzewam, że będzie gorzej, mam takie, że im bliżej końca projektu, tym wolniej mi idzie: tracę zapał i serce do projektu.
Dobrze że nikt nie pyta, co z Escargotem, mniejsza sromota, ale sama się przyznam: leży i nabiera mocy prawnej:)
Pozytywnie nastawiona jestem, bo wiosna i synek zdrowieje, już w poniedziałek będzie można wysłać do przedszkola. 

Aha, zapomniałabym: 
Kobietki kochane, wszystkiego najlepszego dla Nas na Dzień Kobiet: twórczego realizowania swoich marzeń, zadowolenia z siebie, optymizmu i jeszcze większej siły.Życzę Wam i sobie 
Ewica


wtorek, 6 marca 2012

małe formy

mają to do siebie, że się je macha w jeden dzień i już można się pochwalić efektem. Tak też jest z tym oto jaszczuro-słonikiem:

czy nie przypomina zwierza? Całość robiona bezszwowo, wpierw zrobiłam pasek na boki a późnej dorabiałam tył z klapką i przód, zaczepiając co rządek oczko do boków (z powstałego dodatkowego oczka i oczka brzegowego robiłam jedno oczko: dwa na prawo od spodu z prawej strony robótki i dwa na lewo z lewej). Na górze przerobiłam ściegiem dwa szlaczki, aby się zaginało:



 co na niewiele się zdało, bo klapka się i tak odgina. Całość robiłam na drutach 2 mm, z włoczki która wymaga na oko grubości 4 mm. Piszę na oko, bo banderolka gdzieś się podziała, wiem jedynie, że to wełna w przeważającej ilości i dlatego zaraz ruszam blokować zwierza ( może krokodyl?).


Futerał jet drobnym upominkiem urodzinowym, mam nadzieję, że solenizantka tu nie zaglądnie, a nawet jeśli, to sobie zobaczy, nic strasznego się nie stanie:)
W Bieluchu jestem na finiszu korpusu, oczek z 200, bo ogony, wiec zanim przerobie je na prawo to już tęsknie do oczek lewych, dlatego futerał był miłym przerywnikiem. 
Miłego dnia życzę:)

sobota, 3 marca 2012

Bieluch

się powoli tworzy. wczoraj odwiedziła mnie koleżanka i skorzystałam z okazji, przymierzając na niej  moje dzieło. Wygląda tak:

a z tyłu tak:
Jest trochę luzu w obwodzie, wiec się zastanawiałam czy nie pruć, i zwężać z tyłu, jednak po analizie rozmiarów pozostawiam takie jak jest. Pozostaje dorobić troczki i zakończyć ząbkami z ażuru.no rękawy, proste, bez udziwnień.  dzierganie idzie powoli, bo mój synek nadal choruje, dlatego dziergam i:
- buduję czołg,
- rysuję różne bronie i wycinam je,
- pilnuję malowanek i zadań pięciolatka,
- lecę statkiem kosmicznym (druty są wtedy sterem),
- gotuję rosołki,
- uczestniczę z doskoku w spotkaniach robótkowych na FB,
- oglądam bajki dla towarzystwa.

Pozdrawiam miłych Czytelników.
PS. Blogger mi zażarł całego posta więc go pisze raz jeszcze i się zastanawiam, czy nie wklei go dwa razy (wciąż się uczę).
PSS. Myślę o prezencie udrutowanym dla mojego pierwszego obserwatora, Janeczki. Jakieś propozycje? Janeczko, co byś chciała?

poniedziałek, 27 lutego 2012

Dobry Duszek przysłał dziś paczkę z przemiłą zawartością: magiczną stolnicą. jest to w zasadzie mata na stół, blat a do niej ciasto się nie przywiera,  cienkie placki się niemal same wałkują:) Zaraz postanowiłam wypróbować ten nowy gadżet i powstały małe ciasteczka: mój synek jest nadal w domu, więc wspólne pieczenie sprawiło mu sporo frajdy. Oto dokumentacja: 




Foremki mamy od tego samego Dobrego Duszka, a dla pięciolatka cóż innego jak ciuchcia i tytuł ulubionych bajek można by powycinać? dodam, ze literki F nie było i zrobił ją zam z E, sam wpadł na ten pomysł.  Popularnością się cieszyły inne chłopięce motywy:

oraz same piątki, których nie udało mi się uchwycić.  Po pracy jeszcze miał siłę, aby umyć foremki, załączam dowód rzeczowy:


wprost nie mogę wyjść z podziwu. U nas za oknem sypie piękny śnieg, co chwila prześwituje słońce, a w kuchni roznosi się zapach korzennych ciasteczek, pierwsza partia już dymi na stole, klimat jak przed Bożym Narodzeniem. 
Na drutach Bielucha przybywa,


na załączonym obrazku planowanie dekoltu, a to w niedzielę, teraz już rękawy mam zamknięte i 5 cm korpusu. za niedługo pora na ogony. 

sobota, 25 lutego 2012

bez tytułu

Długo się nie odzywałam,bo mój pięciolatek zachorował (miał wysoka gorączkę i wymiotował) dlatego cały tydzień byłam na pełnych obrotach: herbatki, nasmarować, przebrać, i tak w kółko, nawet nie miałam czasu pozaglądać na ulubione blogi. A tu tyle się  wydarzyło: mam pierwszych obserwatorów: Janeczkę z Janeczkowa i GosięB , autorkę bloga GosiNOWE SZALEństwa. Witam pięknie obie Panie i zapraszam serdecznie. To cieszy, że ktoś zagląda i się zainteresował.
Nie będzie dziś zdjęć, bo nie bardzo mam co pokazać, Bieluch się tworzy powoli bardzo, obiecuję go pokazać w następnym poście, nie, żeby od razu całego, ale jakiś postęp.
Pozdrawiam Wszystkich Czytelników, i biegnę kurować mojego nie całkiem jeszcze zdrowego synka.

środa, 15 lutego 2012

Decoupage

odbyło się wczoraj, na warsztatach rękodzielniczych, o których już wspominałam. Było to moje pierwsze zetknięcie się z tą techniką. Wyklejałyśmy jajka styropianowe. Moje, nie za bardzo świąteczne, wyszło tak:



jeszcze pokażę, co narobiłam z drugiej strony: 



Z efektu jestem raczej zadowolona.  Technika fajna, możliwości przeogromne, tylko zakupić materiały i działać. Właśnie... zakupić:/  
Na pierwszym zdjęciu widać zaczątek nowego projektu, o postępach prac będę informować na bieżąco, nazwa operacyjna: Bieluch. Będzie to podobne do Granata, wdzianko z innymi  nieco rękawami. 
Dość pisania, biegnę do przedszkola czytać dzieciom książeczki. Już mam tremę, więc trzymajcie kciuki.

wtorek, 14 lutego 2012

Frezja dla zakochanych i nie tylko

Kurs rękodzieła dobiega końca, dziś ostatnie spotkanie, będzie wyklejanie czegoś serwetkami, materiały do decoupag'u zapewnia prowadząca, zatem jest to dla nas pewna tajemnica-niespodzianka. A efekt zajęć z czwartku prezentuję dziś dopiero:

Jest to frezja z bibuły, najpierw wycinałyśmy płatki i listki z szablonu, kolorowałyśmy kredkami Bambino, by później skleić wokół pręcika, zamocować drutem i skomponować całość. Dedykuję Wam  oto kwiatka na Walentynki.
Robótkowo mam posuchę, nie robię nic na drutach, ostatnio porządkowałam zapasy włóczkowe, i rozplątywałam duży kłąb białej włóczki. Dziś też nie podziergam, bo szybko obiad zrobię i na kurs biegnę,  ale za to wkrótce pokażę efekt wyklejanki.
Miłego dnia życzę Szanownym Czytelnikom :)

sobota, 11 lutego 2012

prawo Ewicy na dziś

Jak się skaleczy dowolny palec, obojętnie u której reki, nagle okazuje się że to palec strategiczny przy kuchennych pracach, jak i przy drutowaniu.
Tak właśnie było wczoraj, drasnęłam jedynie, nic niby się nie stało, jednak przygotowując karkówkę do pieczenia (naszpikowałam ją czosnkiem) czułam w środkowym lewej reki, tam gdzie skaleczone, pieczenie dotkliwe. Również drutując Escargot'a (okazało się ze obwód za szeroki- dobrze ze sprawdzić mi się zachciało- trzeba było spruć i robić od nowa) tymże palcem "widzę" oczka- robię na pamięć, czytając jednocześnie.
Nie będzie dziś zdjęć, bo co wstawić, sprutą robótkę, czy karkówkę w przyprawach- nie wygląda apetycznie, dodałam do stałej kompozycji estragon, to zazieleniło marynatę.

Pozdrawiam serdecznie Wszystkich Czytających.
PS.
Ostatnio za sprawą Pimposhki zrobiło się mi tłoczniej na blogu, Droga Pimposhko, dziękuję za promocję:)

wtorek, 7 lutego 2012

Escargot nadal rządzi

 Odpoczywam od niego często. Spirale zamknęłam i jadę w okrążeniach do góry- połączyłam obwód pod spirala, jednak czytałam jednocześnie pasjonująca lekturę i "samo" i się jakoś przekręciło przy złączeniu.


Na zdjęciu może widać, jak się przekręciło i jaką to pasjonującą lekturę mam. Na szczęście o przekręceniu się zorientowałam po dwóch rzędach, więc prucia było mało. Pozostaje mi zakończyć czapkę, jej sklepienie ujmując oczek w 6 miejscach, pewnie znów nie w zgodzie z opisem autorki, którego nie tłumaczyłam więcej niż parę rzędów i to wyrywkowo, żeby się zorientować o co biega. 

Chyba mi wychodzi ta czapa, okaże się jak potraktuję ją parą na końcu, aby się pończoszniczy ścieg nie zwijał. Jestem z siebie zadowolona, że sobie radze z dziełem mało korzystając z opisu. Pewnie łatwiej by było cały opis przetłumaczyć i później na pewniaka dziergać, ale kto powiedział, że ma być łatwo? 

piątek, 3 lutego 2012

filcowanie po raz pierwszy

Uczestniczę w warsztatach rękodzielniczych. Wczoraj były pierwsze zajęcia z filcowania, następne będą z kwiatów bibułowych a kolejne z decoupage'u . Filcowanie bardzo mi się spodobało, robiłyśmy kwiatki na mokro, dziewczyny robiły z ogonkiem, a ja bez ogonka za to z kulką. Efekt jest taki: 

Jeszcze trzeba go wymoczyć w ciepłej wodzie bo trochę za duży a myślałam, żeby był do zielonej Poppy. zaczęłam tez filcować wałek na naszyjnik z roladek, jednak nie sfilcował się dużo i boje się, że będą dziury w nim. Jeśli się uda to naszyjnik z roladek pokażę później. 

 Escargot powstaje w bólach i mękach ale się zwija, poszłam trochę na łatwiznę, tłumacząc 3 pierwsze rzędy opisu, i na tej bazie kombinuję dalej. oto fotka: 



Teraz jest juz więcej, jednak brak mi czasu i sprzyjających okoliczności ażeby kontynuować dzieło. Przeszkadzajką jest synek, który został w domu (wszak było dziś u nas 26 na minusie)  i tworzy taką broń, domagając się udokumentowania. Idąc z rozpędem publikuję: 


broń strzela tak: "ciołom!" i zabija Deceptikony, więc sami rozumiecie, póki mróz kombinowanie czapki nie postępuje:) 
Pozdrawiam wszystkich. 

niedziela, 29 stycznia 2012

O jak dawno nie pisałam. A mam do pokazania całą Poppy bez kwiatka i moje zmagania z tą czapką, które to zmagania opiszę. Wpierw o tym co już zrobione, choć nie do końca (kwiatek). Czapka prezentuje się tak:

Kwiatka nie ma i chyba nie będzie, z powodu braku umiejętności szydełkowych. A i włóczki mało zostało
a mam chrapkę na nią w związku z tą świeżo pofarbowaną (hura!!!!! udało się!) wełną: 

Bardzo mi się podoba połączenie kolorów: rudego, ewentualnie ceglastego z ciemno - oliwkowo  - zielonym, więc resztkę ciemnozielonej włóczki zachowam na drugą wersję tej czapki, z którą się zmagam obecnie.  Jest to Escargot, link do tego kapelusika wynalazłam na jednym z blogów, nie pamiętam  już którym, odnalazłam blog autorki wzoru i tłumaczyłam sobie co tym pisze przez Tłumacz Google, i to na szybciora, więc mam o tym mgliste pojęcie, jedynie udało mi się zrozumieć że wiele razy próbowała i pruła zanim wyszła dobra spirala.

A moje zmagania są takie, że nie znając w ząb angielskiego (przecież wzór jest porządnie rozpisany w języku angielskim) nie chcąc zawracać nikomu głowy z tłumaczeniem, kombinuję sama jak to jest zrobione. Zapisane zdjęcie na dysku otworzyłam w Paint'cie i narysowałam kreski na spirali tak jak się układają "warkoczyki" ściegu pończoszniczego, co pozwoliło mi się zorientować, ile oczek jest "zgubionych". i tak, już trzeci raz prując, nie robiąc notatek dla potomności dziergam Escargot'a. Jest to przyjemne, jest satysfakcja z własnych osiągów. 
Wersja druga wyglądała tak:

Ale spirala mało się skręcała wiec sprułam i robię raz jeszcze. Jak się podoba połączenie kolorów?


Pozdrawiam serdecznie i życzę miej niedzieli :)